26-letni Marcin Gnojski od 12 do 15 czerwca będzie reprezentował Polskę na V Jubileuszowych Mistrzostwach Świata “Bitwa Narodów” w Chorwacji. Jest jednym z 50 najlepszych rycerzy w Polsce powołanych do kadry.
Na co dzień trenuje w Rycerskim Klubie Sportowym "Silesia" we Wrocławiu. I wbrew pozorom większoci czasu nie powięca na opanowywanie sztuki władania mieczem, ale głównie na... crossfit, czyli coraz bardziej popularny ostatnio trening wytrzymałociowy.
- Z tą różnicą, że uprawiamy go w hełmach. Inaczej się oddycha, mając na głowie metal, dlatego nie możemy podczas walki dostać zadyszki - wyjania Marcin Gnojski. Zbroja jest ciężka: średnio waży od 20 do 40 kg. Ta, w której ćwiczy Marcin, wraz z hełmem to ciężar 37 kg. Walka może trwać tylko minutę. Ale czasem czeka na nią nawet kilka godzin. Cały czas w zbroi. Są walki indywidualne, ale też pięciu na pięciu lub 21 na 21 - prawie jak na polu bitwy.
Marcin Gnojski jest również członkiem Bractwa Rycerskiego "Kuźnia". Z nim jedzi na pokazy walk i rekonstrukcje historyczne w średniowiecznych strojach.
To właśnie na pokazie podczas uroczystości nadania sztandaru Strzeleckiemu Bractwu Kurkowemu Grodu Jelcz-Laskowice spotkaliśmy Marcina. Stoczył tam trzy walki pokazowe.
Gdy ściągnął hełm, był cały mokry, ale zadowolony. I od razu zaczął opowiadać o swojej pasji: sam wykuwa średniowieczne miecze, sztylety, topory i zbroje. Sprzedaje je kolekcjonerom i innym rycerzom.
Wykonanie jednej zbroi zajmuje mu czasem i trzy miesiące. Pracuje 6-8 godzin dziennie. Na miecz potrzebuje około 20-25 godzin.
Rycerz z Jelcza-Laskowic skończył technikum samochodowe. Na co dzień pracuje w fabryce autobusów. Prowadzi też od trzech lat warsztat płatnerski w swojej kuźni w Jelczu-Laskowicach. Kowalskiego fachu uczył się, poznając przez pewien czas tajniki metaloplastyki, a także pod okiem prawdziwego kowala.
Wstaje o godz. 4 rano i jedzie do pracy do fabryki. Po obiedzie idzie do kuźni albo na trening. Trzy razy w tygodniu crossfit, średnio raz w tygodniu spotkanie w "Silesii". Wraca do domu około godz. 22 lub 23. - A rano znów do pracy - mówi Marcin Gnojski. Gdy pytamy o inne zainteresowania lub hobby, odpowiada: - Nie mam.
- Bo w tym sporcie trzeba się podporządkować, oddać siebie. Treningi, dieta. To jest sport, choć mało rozpoznawalny - wyjaśnia.
W Polsce walki rycerskie uprawia około 200 osób, w Rosji nawet 8000.
Marcin w dzieciństwie nie chciał być wcale strażakiem, ale ... rycerzem. Marzył o lśniących zbrojach i uwalnianiu pięknych księżniczek.
O tym, że można trenować walki rycerskie w klubie we Wrocławiu, powiedział mu 9 miesięcy temu kolega. Marcin poszedł na trening.
Minuta walki rycerskiej odpowiada przebiegnięciu dystansu jednego kilometra
- Trenerzy na dzień dobry powiedzieli, że pewnie zrezygnuję po dwóch treningach. Bo to naprawdę wymagająca dyscyplina - mówi Marcin. Ale on się nie poddał. I ci sami trenerzy, na co dzień policjanci, stwierdzili, że ma potencjał, więc zabrali młodego rycerza na pierwsze zawody. Wrócił z nich na tarczy. Ale na kolejnych zaczął odnosić sukcesy. Tak trafił do kadry narodowej. Teraz myli o turniejach ligowych. W przyszłości chciałby utrzymywać się już tylko z pracy w kuźni i dalej trenować walki rycerskie.
- Już teraz nie narzekam na brak pracy. Raczej na brak czasu - mówi Marcin. Na szczęcie może liczyć na wsparcie narzeczonej Agaty, która jest jego menedżerem. - To moja księżniczka - śmieje się rycerz Marcin z Jelcza-Laskowic.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?