Niestety, nie ma to najmniejszych szans. Twierdzą tak zarówno właściciele stacji, jak i analitycy runku paliwowego. - Taniej już było - nie pozostawia złudzeń Grzegorz Maziak, analityk z portalu e-petrol.pl.
- Od połowy czerwca obserwowaliśmy powolny spadek cen na stacjach, który w tym czasie wyniósł średnio 20 gr na litrze. Ale już widzimy, że obniżki wyhamowały, a na niektórych stacjach ceny poszły nawet lekko w górę. Ta tendencja się utrzyma - dodaje Grzegorz Maziak. - Cena paliwa w głównej mierze zależy od ceny surowca na rynkach światowych i kursu dolara. Do tego dochodzą liczne opłaty, takie jak akcyza i marża producenta oraz sprzedawcy. Biorąc te czynniki pod uwagę, trzeba w najbliższym czasie liczyć się z podwyżkami na rynku paliw - tłumaczy ekspert.
Jak to jednak możliwe, że w podwrocławskiej miejscowości opłaca się sprzedawać litr paliwa średnio o 20-30 gr taniej niż we Wrocławiu czy innych miastach Dolnego Śląska?
- Ceny paliw są kształtowane przez tak wiele czynników, że trudno robić jednoznaczne porównania między różnymi miejscowościami. W tym przypadku można mówić o wyjątkowości lokalnego rynku, na którym panuje szczególna konkurencja między stacjami - twierdzi Grzegorz Miziak.
Analityk branży paliwowej wskazuje również na inną przyczynę. Większość właścicieli stacji nie obniżyła cen o tyle, o ile spadły im koszty, bo chciała w ten sposób zrekompensować sobie bardzo kiepski czas w interesie, który panował w ostatnim roku.
- Wtedy nie podnieśli cen o tyle, ile wynikałoby np. ze wzrostu akcyzy oraz cen na rynkach światowych, żeby nie tracić klientów. Teraz chcą sobie trochę odbić - przyznaje.
Na pewno narzekać nie mogą kierowcy z Jelcza-Laskowic i jego sąsiedztwa. Ceny na trzech stacjach, które są w mieście, należą do najniższych nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w Polsce. W poniedziałek za litr benzyny E 95 na Orlenie trzeba było zapłacić 5,37 zł, na Lotosie - 5,39 zł, a na stacji przy markecie InterMarche - 5,45 zł. To średnio o 20-30 gr taniej niż we Wrocławiu i innych, okolicznych stacjach.
Taka sytuacja to efekt ostrej konkurencji istniejącej w mieście. Łukasz Sajkowski wspomina, że rozpoczęła się ona trzy lata temu, gdy pojawiła się stacja przy markecie Inter-Marche.
- Mocno rywalizowała ona ze stacją Orlenu o to, kto ma najniższą cenę w mieście. My w tym wyścigu nie uczestniczyliśmy, bowiem chcieliśmy walczyć o klienta jakością paliwa i obsługi klienta - tłumaczy.
Takie działania wystarczyły tylko na pewien czas. W pewnym momencie nawet stali klienci Lotosu zaczęli wybierać konkurencję, bowiem mogli kupić litr benzyny nawet o 30 groszy taniej.
- Dlatego w marcu bieżącego roku włączyliśmy się do tej rywalizacji. Nie chcemy jednak być najtańsi, choć nasza cena jest zbliżona do konkurencji - tłumaczy Łukasz Sajkowski.
Ostrej wojny cenowej w Jelczu-Laskowicach nie chce komentować Ryszard Sabik, właściciel stacji Orlenu. - Jako franczyzobiorca koncernu PKN Orlen nie mogę wypowiadać się na takie tematy, jak polityka cenowa - ucina rozmowę.
Najbardziej z wojny cenowej na stacjach paliwowych cieszą się klienci. Kamila Starczewska z Witowic w gminie Strzelin dojeżdża przez Jelcz-Laskowice do pracy we Wrocławiu. - Tankuję na stacji Lotosu, bo mam po drodze i jest tu taniej niż w Oławie czy Strzelinie. Często jeżdżąc można sporo zaoszczędzić. Choć pamiętam, że było jeszcze taniej - mówi kobieta.
To, co cieszy kierowców, przyprawia o ból głowy właścicieli stacji. Cena obniżona do granic opłacalności sprawia, że muszą oni zabiegać o klienta w inny sposób.
- Na paliwie wychodzę na zero. Zarabiam na sprzedaży innych towarów i usługach, które świadczę w obrębie stacji. Kto nie ma takiej oferty, praktycznie nie ma szans na tym rynku - mówi anonimowo właściciel lokalnej stacji benzynowej.
Potwierdza to Łukasz Sajkowski z Lotosa. - Poza konkurencyjną ceną walczymy o klientów wysoką jakością paliwa i nowymi usługami. Dlatego można u nas zjeść hot-doga, napić się kawy, a od niedawna skorzystać z bankomatu i lottomatu. Inwestujemy również w infrastrukturę: wymieniamy zbiorniki i dystrybutory - wylicza prezes Polmozbytu Jelcz.
Grzegorz Maziak, analityk branży paliwowej z portalu e-petrol.pl potwierdza, że dodatkowe usługi, to jeden z elementów, dzięki któremu można wygrać walkę o klienta. Stacje sięgają również po różne akcje promocyjne. - Taniej można zatankować w weekend na stacjach Orlenu, gdy płacimy gotówką. Na stacjach Shell można zdobyć bony rabatowe do Lidla. Robiąc zakupy w marketach, przy których są stacje benzynowe, można później tankować z rabatem - tłumaczy.
Zaznacza jednak, że nie ma zależności między liczbą usług dostępnych na danej stacji a ceną benzyny. - Wcale nie jest tak, że tam, gdzie można zrobić zakupy i np. umyć samochód, będzie tańsze paliwo. Na jego cenę wpływa wiele różnych czynników - dodaje Maziak.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?